poniedziałek, 30 września 2013

Crazy in hair!

Tak więc właśnie. Stałam się włosomaniaczką! Moja mania zaczeła się pare miesięcy temu jednak nic z tym nie robiłam. Jednak od miesiąca działam! Działam i trzymam kciuki na poprawę i piękny koński ogon. Moja kitunia grubości małego palca nie powala wcale na kolana. Od dziecka miałam włosy lipne i cienkie aczkolwiek ich obecny stan przebił wszystkie dotychczasowe włosowe załamki. Teraz popadłam w stan ciężkiej depresji i jedynym ratunkiem dla mnie są właśnie włosy. Bujna czupryna będzie dla mnie zbawieniem i położy kres moim troskom. Lecz co mi z tego włosomaniactwa wyjdzie?

Zacznijmy od małej prezentacji moich mysich włosków.








Włoski były myte w sobotę wieczorem (dzisiaj jest poniedziałek). Jak widać są przetłuszczone przy głowie a na reszcie sucha, zniszczona miotła. Widać już też kilkucentymetrowe odrosty. Ostatni raz farbowałam włosy 16 czerwca i na chwile obecną chcę się z tym wstrzymać dopóki nie osiągnę jakiegoś tam efektu. Ubolewam nad tym strasznie, bo nie trawię swojego koloru włosów, ale jak mam stracić ich jeszcze raz tyle, ile straciłam do tej pory, to myślę że warto się poświęcić. Wypadanie jest moją najgorszą zmorą, którą muszę przezwyciężyć. Do boju włosomaniaczki!

Moje postanowienia włosomaniactwa: 



- wcierka z kozieradki 3-4 razy w tygodniu
- olejowanie olejem kokosowym przed każdym myciem aż do poprawy stanu włosów (częstotliwość będę zmniejszała razem z zadowalającymi mnie efektami)
- picie pokrzywy z 2 torebek raz dziennie
- kuracja kapsułkami revalid (jestem już po pierwszym miesiącu stosowania, nie jestem pewna co do efektów)
- ponadto ograniczenie  prostowania i suszenia do minimum. Mimo, że nie narażam moich włosów zbyt często na takie szoki termiczne to i tak uważam, że jest tego zbyt dużo. Nawet okazyjna stylizacja jest dla moich delikatnych piórek szkodliwa.
- odżywka jedwabna kuracja&olejek arganowy

Na razie nie chcę dokładać masy kolejnych kosmetyków, bo jak wiadomo - co za dużo to nie zdrowo.

Moje oczekiwania: 
- ograniczenie wypadania (!!!)
- baby hair (I need more hair!)
- zagęszczenie mojej cienkiej miotełki
- przyrost - mania zapuszczania 
- ogólna poprawa stanu włosów
- STOP puszeniu się

 Tak więc pełna nadziei, z olejem kokosowym na skalpie, czekam na spektakularne efekty, którymi się tu na blogu jak najszybciej podzielę :) Postaram się być sumienna w tym co robię (trzymajcie kciuki) oraz dawać jak najbardziej szczegółowe opisy efektów/zawodów. Być może przyczynię się do wyhodowania czyjejś czupryny?

Żegnajcie wypadające włosy! Bye bye!








 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz