Zacznijmy od małej prezentacji moich mysich włosków.
Włoski były myte w sobotę wieczorem (dzisiaj jest poniedziałek). Jak widać są przetłuszczone przy głowie a na reszcie sucha, zniszczona miotła. Widać już też kilkucentymetrowe odrosty. Ostatni raz farbowałam włosy 16 czerwca i na chwile obecną chcę się z tym wstrzymać dopóki nie osiągnę jakiegoś tam efektu. Ubolewam nad tym strasznie, bo nie trawię swojego koloru włosów, ale jak mam stracić ich jeszcze raz tyle, ile straciłam do tej pory, to myślę że warto się poświęcić. Wypadanie jest moją najgorszą zmorą, którą muszę przezwyciężyć. Do boju włosomaniaczki!
Moje postanowienia włosomaniactwa:
- olejowanie olejem kokosowym przed każdym myciem aż do poprawy stanu włosów (częstotliwość będę zmniejszała razem z zadowalającymi mnie efektami)
- picie pokrzywy z 2 torebek raz dziennie
- kuracja kapsułkami revalid (jestem już po pierwszym miesiącu stosowania, nie jestem pewna co do efektów)
- ponadto ograniczenie
- odżywka jedwabna kuracja&olejek arganowy
Na razie nie chcę dokładać masy kolejnych kosmetyków, bo jak wiadomo - co za dużo to nie zdrowo.
Moje oczekiwania:
- ograniczenie wypadania (!!!)
- baby hair (I need more hair!)
- zagęszczenie mojej cienkiej miotełki
- przyrost - mania zapuszczania
- ogólna poprawa stanu włosów
- STOP puszeniu się
Żegnajcie wypadające włosy! Bye bye!