środa, 14 września 2016

Lniano-ziemniaczano ! + Natura Siberica odżywka rokitnikowa.

Hej! Znów minęło tysiąc lat od ostatniego posta, ale co tam! Najważniejsze, że jestem z powrotem :) Od zawsze lubiłam blogować ale zawsze było to słomianym zapałem. Najpierw szał, blog, posty i w ogóle będzie super, a później na jakiś czas się odcinam, przypominam sobie, piszę coś, znowu znikam :D taka już jestem. Ale mimo wszystko, cieszę się z posiadania bloga, nie dla popularności, o czym świadczy liczba komentarzy pod każdym postem, ale dla samej siebie, żeby móc obserwować swoje włosowe zmiany, ich wzloty i upadki.
Dzięki starym postom dostałam kopa energii i inspiracji by znowu zacząć dbać o włosy tak jak kiedyś. Początkowe zdjęcia z poprzedniego posta są moją prawdziwą inspiracją bo wtedy miałam włosowy TOP i chciałabym powrócić do tego stanu, grubości, długości jakie miałam wtedy. Ale tam długa droga!

Na początek zafunduje sobie Encanto na które z niecierpliwością czekam. Mam nadzieję że ze względu na upały nic sie produktom nie stanie i nie stracą swojego działania..

Ale do tego zabiegu postanowiłam włosy przygotować, porządnie je nawilżyć i natłuścić żeby ich czasem nie przeproteinować. Czuje, że brakuje im protein ale boję się używać czegokolwiek z dużą zawartością tychże właśnie składników żeby nie ryzykować odwrotnym efektem działania Encanto.

Korzystając z wolnego poranka postanowiłam włosom troche dogodzić. Po całonocnym olejowaniu olejem lnianym wymyłam włosy metodą OM (Garnier AiK i Babydream), wytarłam włosy  i nałożyłam na nie taką to otóż magiczną mieszankę:

- glutek lniany z 3 łyżeczek siemienia lnianego, gotowane na małym ogniu przez 15 min
- łyżka mąki ziemniaczanek
- dość sporo odżywki rokitnikowej Natura Siberica do włosów normalnych i tłustych



Maź na łepek, łeb pod czepek.. no i czekam :D
Pół godziny już mineło i chyba czas zmyć moją magiczną miksture.. co sie okaże, to sie okaże. Liczę na to, że efekty będą OK !

Ostatnio moim ogromnym problemem jest nadmierne puszenie się włosów. Co nie zrobie, to sie puszą. Stąd decyzja o Encanto. Zobaczymy :)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

3 godziny później....

Maska lniano-ziemnaczano-naturo sibericowa okazała się taka sobie..
Włosy po niej były dość spuszone (moja największa zmora), plątały się przy suszeniu bardziej niż zawsze, były szorstkie w dotyku i ogólnie niefajne.




Związałam je w koczka na jakąś godzine i to pomogło troszke na puszenie się jednak włosy nadal nie były sypkie ani proste. Nabrały troche śliskości no i oczywiście sie pofalowały, ale daleko im od efektu którego sie spodziewałam.



Co mogło wpłynąć na niezadawalający efekt? 
Wydaje mi się, że to sprawka odżywki NS. Od kupienia jej testowałam ją pare razy i nie pamiętam żebym któregoś razu tak bardzo się zachwycała włosami po jej użyciu. Ba, nawet wydaje mi się że za każdym razem były troche nieciekawe. Zapach też mnie niestety nie zachwyca, jest zbyt mocny i bardzo mdlący. Więc jestem nią troche zawiedziona, szczególnie że pokładałam w niej wielkie nadzieje..

Podsumowanie: 
Maski lniano-ziemniaczanej wypróbuję napewno jeszcze nie raz, jednak w innym zestawieniu, może z maską/odżywką która lepiej wpływa na moje włosy lub całkiem solo? Kto wie, może wtedy podziała najlepiej :)

Zobaczymy czy NS będzie się lepiej sprawował na moich włosach już po keratynowym zabiegu.

A może ktoś z was używał tej odżywki? Albo zestawienia lniano-mącznego ?
Pozdrawiam!




środa, 4 maja 2016

Moje włosy w ciągu roku - sukces - porażka - poprawa.

Przez moją nieobecność bardzo zaniedbałam bloga i sama sie zaplątałam w moich włosowych postępach. Jednak dzisiaj postanowiłam przejrzeć zdjecia z tego okresu i zrobić małe podsumowanie, które bardzo wyraźnie obrazuje ich wędrówkę przez rok 2015 aż do początku tego roku. Ponieważ była to wędrówka pełna wrażeń i przeszkód postanowiłam ją tutaj opisać. 

Na początku roku 2015 moje włosy miały się dobrze. W końcu, po tylu latach prostowania, farbowania i niszczenia udało mi się zapuścić jako takie włosy z których byłam zadowolona. Wiem, że może dla większości z was moje włosy wydają się nijakie i nieszczególne, ale dla mnie było to ogromne osiągnięcie. Które zauważyli i komentowali moi znajomi i rodzina. Jako dziecko zawsze miałam piórka, niedłuższe niż do ramion. I wkońcu, po półtora roku włosomaniactwa udało mi się wychodować coś takiego: 





Byłam przeszcześliwa. Jak to osiągnełam możecie zaobserwować w poprzednich postach, gdzie opisuje moją włosowa historie, postępny i cele. Jednak sielanki nadszedł kres i na początku wakacji, mniej więcej od czerwca 2015, moje włosy zaczeły się buntować. Zrobiły się matowe, nijakie i zaczeły strasznie wypadać. Na dole możecie zaobserwować te tragiczne zdjęcia przedstawiające stan moich włosów. Włosy leciały garściami, zakola zrobiły się widoczne. Były suche, łamliwe i ogólnie wyglądały źle. Nie znam dokładnych przyczyn ich stanu jak i stanu mojego zdrowia. Badania krwi nie wykazały nic a nic, mimo że czułam się bardzo kiepsko, jednak podejrzewam że te problemy były na tle hormonalnym.  






Postanowiłam je ściąć i zadbać o siebie bardziej niż dotychczas. Zaczełam zdrowiej jeść, jednak nie były to jakieś drastyczne rewolucje bo od dawna odżywiam się zdrowo. Ale dołożyłam do diety pare drogocennych składników, jak np pestki dyni, siemie lniane. Wymieniłam chleb na razowy i jadłam owsianke z różnorodnymi orzechami i nasionkami chia. 

 Tak czy inaczej, po jakimś czasie delikatnie włosom sie poprawiło, jednak były znacznie przerzedzone i w ciągu dalszym matowe, troche sztywne. 

Zdjęcia prezentują moje włosy z okresu wrzesień/październik.








Nowy rok 2016 przyniósł ze sobą porost włosów i poprawe zdrowia. Włosy zaczynają powoli odrastać i mają się lepiej. Odstawienie tabletek hormonalych mogło mieć wpływ na moje rozstrojenie zdrowotne, jednak po paru miesiącach brak ich w organiźmie był kluczowy w poprawie stanu włosów. 

Jednak myśle, że wiele innych czynników wpłyneło pozytywnie na poprawe moich włosów.

Przedewszystkim: 
- pije pokrzywe. czasami, ale pije. 
- pije czystek. też sporadycznie, ale widzę, że dużo mi daje
- jem dużo siemia lnianego (czasami popijam i płucze nim włosy)
- wcieram olej rycynowy i olej khadi w skóre głowy
- czasami wcieram sok z cytryny w skóre głowy po umyciu włosów
- myje włosy szamponem przeciwłupieżowym Vichy Dercos (podejżewałam że przyczyną wypadania może być łupież tłusty)

Na dzień dzisiejszy włosy prezentują się tak: 





Dużo bejbików i mam nadzieje, że będzie ich z czasem jeszcze więcej :) Są bardzo kłopotliwe, bo nie da sie och okiełznać, ale i tak się cieszę. Lepsze nieogarnięte baby hair niż łyse placki przy skroniach :)

Pozdrawiam!

środa, 27 kwietnia 2016

Powrót do żywych!

Powrót do żywych. Dzień dobry!
Jużod jakiegoś czasu planuję powrót do bloga. Miło wylać swoje myśli w przestrzeń, nawet jeśli jedyną czytającą to osobą jestem ja. Zawsze lubiłam blogować, jednak zawsze miałam krótsze lub dłuższe zawieszki w pisaniu.
W ostatnim poście pisałam, że moje ciało sie buntuje. I niestety tak jest dalej, ponieważ z braku motywacji i czasu nie miałam jak temu zaradzić. W międzyczasie eiele sie wydarzyło. Dostałam sie na studia, zdążyłam juz dotrzeć na drugi semestr, który zresztą niedługo sie kończy. Zamieszkałam z moim chłopakiem co również było dla mnie ogromnąogromną zmianą. 1/3 włosów mi wypadła, skora twarzy przezyla kryzys jednak już jest na dobrej drodze. Patrząc na to wszystko z takiej perspektywy to faktycznie dawno mnie tu nie było. Ale teraz mam plan!
Plan który możliwie wróci mi witalność, zadowolenie z życia i zdrowie.

Tak więc postanowiłam:
- przestać jeść obiadokolacje o 20-21 (z braku czasu czesto gotowalam obiad dopiero na tą godzine...)
- jeść ostatni lekki posiłek do 19:00
- wrócić do treningów, chociaz 2 razy w tygodniu - tak na początek i zachętę
- jeść duuuużo kiełków: rzeżucha, z siemienia lnianego, z ziarenek chia
- kontynuować picie herbaty z pokrzywy, na zmianę z sokiem z pokrzywy (te drugie zaczynam dopiero dziś - ależ to oblesne)
- zacząć pić olej lniany
- powrócić do regularnego olejowania włosów
- ogólnie zdrowo sie odżywiać i odstawić czekolade
- przestać się stresować !! Chyba najważniejszy z punktów

No, to chyba by było na tyle. Mam nadzieję ze uda mi się trzymać wszystkich postanowień :) jeśli tak, to za miesiąc zrobię podsumowanie miesiąca i opisze wszystkie pozytywne efekty, na które tak bardzo liczę :)

A teraz kilka zdjęć podsumowujących moją nieobecność:















Tak, wiem.. kociara ze mnie ;p